Luksik6
Administrator
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 180 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Posen Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany:
Czw 16:11, 30 Lip 2009 |
|
Pruskie porządki. Co po nich zostało?
Monumentalne gmachy, dziesiątki rzeźb i napisów na fasadach budynków, upodobanie do porządku, a nawet targi - to pruskie ślady w historii Poznania.
- Poznań wstydliwie i skwapliwie pomija swoją pruską historię - uważa pisarz i poeta Edward Pasewicz, który w tym tygodniu jest bohaterem naszej akcji "Mania Poznania". Na jego prośbę poszukaliśmy pruskich pozostałości w Poznaniu.
Pech Hindenburga
- Wiedział pan, że w kamienicy na ul. Podgórnej 7 urodził się Paul von Hindenburg, prezydent Republiki Weimarskiej? - pyta Pasewicz. Plan upamiętnienia Hindenburga ma długą historię. W kamienicy miało powstać jego muzeum. Pruski magistrat, wbrew polskim radnym, przeznaczył nań 50 tys. marek. Na muzeum zrzucili się też mieszkańcy, głównie Niemcy i Żydzi, ale byli wśród nich i Polacy. Jednak Hindenburg od początku miał pecha. Polscy właściciele posesji nie chcieli jej sprzedać. Konkurs na dyrektora muzeum wygrał człowiek o zmyślonym życiorysie, który tak naprawdę zajmował się wywozem śmieci. W połowie lat 30. XX w. pech Hindenburga powrócił. Mieszkający w Poznaniu Niemcy chcieli wmurować na Podgórnej tablicę upamiętniająca polityka. Władze zgodziły się. Ale pod presją prasy i mieszkańców cofnęły decyzję. Tablica pojawiła się... po wkroczeniu Wehrmachtu do Poznania. Została zdjęta po zajęciu miasta przez Rosjan i do dziś nie powróciła.
Porządek musi być wszędzie
Prusacy od początku wprowadzali w Poznaniu swoje porządki. Oparli je głównie na wojskowych zasadach. I tak wytyczając plac Wilhelmowski (dzisiejszy pl. Wolności), zaplanowali jego wielkość według specyficznego kryterium. - Plac miał być tak duży, by podczas defilady zmieścił się na nim cały pułk wojska - mówi Jan Mazurczak z Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. A że żołnierze są nie tylko od defilowania, to Prusacy przystąpili do trwającej wiele lat budowy Twierdzy Poznań, czyli fortów otaczających miasto. Pruskie umiłowanie porządku sięgnęły też nierządu. Prostytutki zostały zmuszone do rejestracji i poddaniu się badaniom lekarskim, które miały sprawdzić ich przydatność do zawodu. Warunkiem otrzymania licencji na świadczenie nierządu było zatrudnienie w oficjalnym burdelu, który płacił podatki.
Wojna na architekturę
Poznaniacy toczyli z Prusakami wyjątkową rywalizację. Była to długoletnia wojna na architekturę. Niemcy chcieli przyćmić polskie budowle swoimi gmachami, Polacy nie pozostawali im dłużni. I tak jako przeciwwaga dla budynku Biblioteki Raczyńskich powstał monumentalny gmach niemieckiego muzeum cesarza Fryderyka. Dziś to część Galerii Malarstwa i Rzeźby Muzeum Narodowego. Na jego fasadzie wciąż można znaleźć malunki przedstawiające dwóch niemieckich artystów. W przeszłości było ich więcej, ale malowidła uległy zniszczeniu, a twórców niemieckich zastąpiono polskimi. Polacy budują i rozbudowują Hotel Bazar, powstaje największy świecki budynek w mieście. - Tak nie może być! - myślą Prusacy i zabierają się za budowę biblioteki przy dzisiejszej ul. Ratajczaka. Ale wielkość Bazaru udaje im się przeskoczyć dopiero kilkanaście lat później. Nowym największym świeckim budynkiem w Poznaniu zostanie Zamek Cesarski. Innym przykład rywalizacji? Niemcy mają swój teatr w budynku Arkadii przy dzisiejszym pl. Wolności. Więc Polacy zaczynają wielką zbiórkę i starania o postawienie Teatru Polskiego, zaledwie kilka kroków od Arkadii. W wojnie na architekturę Prusaków wspomagały strumienie marek płynące z Berlina. Polacy budowali za własne pieniądze, dzięki udzielanym sobie pożyczkom i zbiórkom publicznym. Stąd napis "Naród sobie" na fasadzie Teatru Polskiego.
Cesarz Wilhelm II podczas wizyty w Poznaniu w 1902 r. podjął decyzję o rozbiórce bliskiego pierścienia fortów, który hamował rozwój miasta. Dzięki temu do Poznania zostały przyłączone Jeżyce, Łazarz, Górczyn i Wilda. Rozpoczęła się budowa Dzielnicy Cesarskiej z Zamkiem, pocztą, operą, dzisiejszym rektoratem UAM i Collegium Maius. Po Prusakach zostało też wiele kamienic, m.in. piękne budynki przy ul. Matejki, naprzeciwko dzisiejszego parku Wilsona. Projektowano je jak pałace, z letnimi i zimowymi ogrodami. Poznań przestał stał się miastem rezydencji. Targi, jeden z symboli miasta, to przecież pruski pomysł, którą rozpoczęła "Wystawa wschodnioniemiecka" w 1911 r.
U zbiegu al. Niepodległości i ul. Towarowej stoi cembrowina fontanny. - To również pruska pozostałość - mówi historyk sztuki Janusz Pazder. - Tam stała rzeźba brandenburskiego wojownika. W Starym Zoo stoi rzeźba lwa, która była pomnikiem ku czci Roberta Jaeckla, dyrektora ogrodu. Takich drobnych pruskich pozostałości jest w Poznaniu bardzo dużo, dlatego szykuję się do napisania przewodnika o nich - dodaje Pazder. Jego słowa potwierdza Jan Mazurczak: - Niemcy przyjeżdżają do Poznania, by szukać śladów swojej przeszłości. To turystyka sentymentalna. Oglądają m.in. niemieckie inskrypcje, widoczne pod odpadającymi fasadami kamienic na ul. Św. Wojciecha i Szewskiej. Ale nie ma w tym nic złego. Przecież Polacy też szukają w Wilnie i Lwowie śladów polskości.
Jałmużna od cesarza
Poznań zaznał też pruskiej hojności. Kiedy w 1888 r. miasto nawiedziła kolejna wielka powódź, cesarz Wilhelm II przybył do Poznania, by przekonać się o skali tragedii. Najbardziej ucierpiało Chwaliszewo i Śródka, zamieszkałe przez najbiedniejszych poznaniaków. Cesarz Wilhelm i towarzysząca mu cesarzowa Wiktoria Augusta tak się wzruszyli losem mieszkańców, że podarowali im 500 marek jałmużny. Jak wielka była to suma może zobrazować fakt, że cesarski majątek był szacowany na 140 milionów marek. Jałmużna została podzielona pomiędzy najbiedniejsze rodziny, które otrzymały po trzy marki. Ta suma wystarczyła na tygodniowe komorne w zawilgoconych mieszkaniach robotniczych w suterenie.
Podczas pisania tekstu korzystałem z książki „I haj vivat Poznańczanie” Marcina J. Januszkiewicza i Adama Pleskaczyńskiego.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań |
Post został pochwalony 0 razy
|
|